Rozdział drugi - Polska II

[muzyka]
Mieszkanie Michaliny było malutkie, ale dla jednej osoby stanowczo wystarczało. Był tu jeden, niewielki pokój, w którym stała rozkładana kanapa, stolik kawowy z Ikei i kilka szafek. Na jednej z nich właściciele umieścili telewizor, ale Miśka nie była nawet pewna, czy jest podłączony, bo nigdy nie próbowała go uruchomić. Z salonu/sypialni było przejście do kuchni i do łazienki. Oba te pomieszczenia były niemal mikroskopijnych rozmiarów, ale jakoś trzeba było pomieścić wszystko, co potrzebne na dwudziestu dwóch metrach kwadratowych.
Michalina lubiła to mieszkanie. Wszystko było urządzone raczej minimalistycznie i nowocześnie, a ściany pomalowano na biało, tak, jak lubiła. W dodatku wynajęcie go kosztowało jakieś grosze, bo właścicielką była starsza pani, która wychodziła  z założenia, że studenci nie mają dużo pieniędzy, więc nie powinna życzyć sobie od nich zbyt wiele. Dziewczyna wiedziała jak bardzo jej się poszczęściło, że trafiła akurat na panią Henię, bo wiedziała ile za mieszkanie w Trójmieście płacą jej znajomi.
W kuchni stała w zasadzie tylko lodówka, kuchenka, jeden blat z pięcioma szufladami i śmietnik, wokół którego było porozrzucane tyle puszek po piwach, że nie było niczego dziwnego w tym, że Miśka obudziła się z potwornym bólem głowy. Otworzyła powoli oczy i patrząc w sufit próbowała uporządkować sobie w głowie wszystkie wczorajsze wydarzenia.
Przespała się z Michałem.
Straciła co do tego jakiekolwiek wątpliwości, gdy zorientowała się, że leży naga, a jej przyjaciel obejmuje ją ramieniem.
Stało się.
Miała lekkie wyrzuty sumienia, bo gdzieś w środku czuła, że źle zrobiła i nie na tego rodzaju relacji z Michałem jej zależało. Nie rozumiała też do końca jak właściwie do tego doszło. Pamiętała, że Michał ją pocałował pierwszy, ni z tego i z owego. Jednak  nie był to pierwszy raz, kiedy razem pili alkohol, ale nigdy wcześniej chłopak nawet nie próbował zrobić czegoś podobnego.
Michalina miała tylko nadzieję, że to nie zrujnuje ich przyjaźni, bo mimo zaistniałej sytuacji nie widziała z Michale nikogo więcej, niż przyjaciela.
Wysunęła się delikatnie spod ciężkiego ramienia chłopaka, tak, żeby go nie obudzić i usiadła na brzegu łóżka próbując zlokalizować części jej wczorajszej garderoby. Michał jednak otworzył powoli oczy i spojrzał na nagą dziewczynę.
- Miałaś stanik i majtki do kompletu – odezwał się. Dziewczyna nie spodziewała się, że ten już nie śpi i podskoczyła. – Wiesz co to znaczy?
- Że to przypadek, bo akurat komplet miałam na wierzchu w szufladzie? – odparła Miśka nie patrząc na swojego rozmówcę. W międzyczasie udało jej się zlokalizować koszulkę, którą miała wczoraj na sobie, więc podniosła się, żeby po nią sięgnąć.
- Nie. Znaczy, że liczyłaś na seks. No i dostałaś, co chciałaś, proszę bardzo. – Michał wyszczerzył do niej zęby.
Michalina pokręciła głową i włożyła szybko koszulkę, zakrywając tym samym swoje nagie piersi. Zaraz po tym ubrała również majtki, a reszcie ubrań pozwoliła dalej leżeć na podłodze. Zajmie się tym później, teraz musi napić się wody. Na szczęście przemyślała to poprzedniego dnia i zostawiła butelkę przy nodze łóżka. Odkręciła korek, wzięła duży łyk i przekazała wodę Michałowi.
- Żeby nie było wątpliwości – odezwała się po chwili. – To był pierwszy i ostatni raz. Nie jesteśmy przyjaciółmi z bonusem.
- Luzik – odparł z wzruszeniem ramion.

***

Ku zdziwieniu Michaliny, wszystko wróciło do normy. Michał ani razu w ciągu kilku kolejnych dni nie wspomniał o tym, co wydarzyło się tego wieczoru. Nie traktował jej w jakikolwiek inny sposób, dalej rozmawiali ze sobą jak zwykle i wszystko wyglądało tak, jakby do niczego nie doszło. Miśce bardzo to odpowiadało, bo nie potrzebowała żadnych rewolucji w życiu. Sama starała się wyrzucić z głowy to, co się wydarzyło i w gruncie rzeczy dobrze jej to wychodziło.
Oczywiście uważała, że Michał jest szalenie atrakcyjnym facetem i od początku ich znajomości dziwiła się, że nie spotyka się z żadną dziewczyną. W którymś momencie zaczęła nawet podejrzewać, że może Michał jest gejem, tylko jeszcze nie zaufał jej na tyle, żeby przedstawić jej swojego chłopaka. Tamtego wieczora jednak rozwiał jej wątpliwości.
Michalinie jednak dobrze było samej, nie szukała związku. Miała lekką traumę po swoim ostatnim partnerze.
Wojtek był dla niej najgorszym wspomnieniem. Poznali się, kiedy była jeszcze w liceum i byli razem prawie trzy lata. Byli jedną z tych par, co do których wszyscy byli przekonani, że dopasowali się idealnie i, że będą razem do grobowej deski. Faktycznie przez pierwsze dwa lata ich związek był idealny. Wojtek był romantyczny, dbał o nią, prawie nigdy się nie kłócili, a nawet jeśli, to o jakieś głupoty. Spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, ale nie nudzili się swoim towarzystwem.
Wszystko zaczęło się psuć, kiedy Miśka miała skończyć średnią szkołę i iść na studia. Ułożyła sobie w głowie idealny plan: ona i Wojtek przeprowadzą się razem do Trójmiasta, wynajmą sobie jakąś przytulną kawalerkę, ona będzie studiować, a on znajdzie sobie jakąś dobrze płatną pracę w zawodzie. Wszystko miało być idealne i do ostatniego tygodnia przed wyprowadzką Wojtek zgadzał się z każdym jej słowem.
- O, i adoptujemy kotka – mówiła mu podekscytowana. – Ale wiesz, ze schroniska. Będzie miał białe futerko i będzie spał z nami w łóżku.
Chłopak przytakiwał. Nawet zdawał się być tak samo podekscytowany wyprowadzką z rodzinnej miejscowości, co jego dziewczyna.
Michalina załatwiła im mieszkanie w samym centrum Gdańska. Trochę drogo, ale za to lokalizacja była super. Dojazd na uczelnię miał zajmować jej ledwo piętnaście minut tramwajem, a i przystanek mieli prawie pod blokiem. Data przeprowadzki była ustalona – 2 lipca – i już nawet zaczęli się pakować. Na dwa dni przed wielkim dniem para postanowiła wybrać się na piwo ze znajomymi. Uznali, że warto się jakoś pożegnać, skoro nie będą mogli widywać się tak często, jak do tej pory.
Kiedy było już po wszystkim i znajomi rozchodzili się powoli do domów, Miśka i Wojtek ruszyli pieszo do mieszkania rodziców chłopaka, żeby tam przenocować. Lubili urządzać sobie takie nocne spacery, kiedy miasto było już cicho i słyszeli tylko tupot swoich stóp.
- Wiesz… - Wojtek przerwał trwające dłuższą chwilę milczenie. Ścisnął mocniej dłoń Miśki. – Ja chyba nie chcę jechać do Gdańska.
Michalina stanęła jak wryta.
- Co?
- No… - zawahał się. – Bo wiesz, to twoje marzenie, ja chciałbym zrobić coś innego.
- Aha, świetnie, że mówisz mi to na dwa dni przed wyprowadzką. – W dziewczynie aż się zagotowało. Spojrzała na Wojtka ze wściekłością i puściła jego rękę, a ten wbił wzrok w ziemię.
- Myślałem o tym, żeby wyjechać do Anglii, do pracy. Chciałbym sobie trochę zarobić przez wakacje, może zostać dłużej. Nie zrozum mnie źle, ale w Polsce nie dorobię się niczego, choćbym harował po dwanaście godzin dziennie, siedem dni w tygodniu. Tam jest inaczej.
Dziewczyna milczała i nie zmieniając wyrazu twarzy patrzyła na Wojtka. Ten mówił dalej.
- Rozmawiałem z moim wujkiem. Nie znasz go. Powiedział, że może nam załatwić mieszkanie za jakieś grosze. Willa to to nie będzie, ale chyba można się przemęczyć, bo będzie warto. Ten wujek pracuje w takiej dużej sortowni owoców i mówił, że szukają ludzi. To jest okazja, mówię ci. Szkoda to przegapić.
Wojtek wydawał się teraz podekscytowany, zakłopotanie, które malowało się na jego twarzy jeszcze przed chwilą zupełnie zniknęło.
- Zaraz, zaraz. "Nam" może załatwić mieszkanie? – przerwała mu Michalina. Ona za to była coraz bardziej zła z każdą chwilą. Zaplanowała wyprowadzkę do Trójmiasta z takimi szczegółami i przez cały ten czas Wojtek nie wyrażał sprzeciwu. Niczego jej nie mówił i układał swój własny plan za jej plecami. Pal licho, jakby decydował tylko za siebie, ale on próbował jeszcze ją włączyć w te swoje pomysły. Miała zrezygnować ze studiów, o których marzyła po to, żeby sortować owoce w Anglii? Ani jej się śniło przystać na tę propozycję.
- No tak – odpowiedział chłopak próbując ponownie złapać dłoń Miśki. Ta jednak odsunęła ją od razu. – Posłuchaj. To nam się opłaci. Na studia pójdziesz sobie za rok, jak będziemy mieli już kupę kasy. Dużo osób w twoim wieku robi sobie rok przerwy, żeby popracować, nie ma w tym nic złego. Z resztą studia nie są najważniejsze w życiu. Jesteś sprytna, poradziłabyś sobie spokojnie bez jakiegoś głupiego papierka.
- Nawet nie ma takiej opcji – odparła bez wahania. – Chcesz, to jedź sobie sam.
- Nie chcę bez ciebie – powiedział, ale Michalina już odwróciła się na pięcie i zaczęła iść w swoją stronę.
Wojtek nawet nie próbował jej zatrzymać, nie krzyknął nawet jej imienia. Patrzył tylko jak odchodzi.

Następnego dnia jednak, na jeden dzień przed zaplanowaną wyprowadzką do Gdańska, Wojtek zjawił się pod domem Miśki. Dziewczyna mieszkała na przedmieściach wraz z rodzicami i kiedy chłopak podjechał na jej podjazd swoim motorem, akurat pakowała do samochodu ostanie walizki, żeby być gotową na wyjazd jutrzejszego ranka. Próbowała wcisnąć do bagażnika dodatkową poduszkę, kiedy usłyszała warkot silnika za swoimi plecami. Odwróciła się i kiedy dojrzała kto tak hałasuje krzyknęła:
- Przyjechałeś się pożegnać?
- Nie – odparł gasząc silnik i zdejmując kask z głowy. – Przyjechałem przeprosić.
- Słucham?
- Przepraszam, kochanie – mówił podchodząc coraz bliżej dziewczyny. – Nie wiem co sobie wczoraj myślałem. Przecież nie poradzę sobie bez ciebie. Ta Anglia była mega głupim pomysłem, już odwołałem wszystko. Pieniądze nie są ważniejsze od ciebie.
- Proszę, proszę. Poszedłeś po rozum do głowy. – Michalina skrzyżowała ręce na piersi. Starała się wyglądać na złą, ale w głębi duszy ucieszyła się, że Wojtek przyjechał przeprosić. Była w nim szalenie zakochana i tak samo szalenie chciała prowadzić z nim idealne życie w Trójmieście. Z nim, nie sama.
- Tak, naprawdę przepraszam – kontynuował. – Pojadę z tobą do Gdańska, będzie tak, jak chciałaś. Miałaś zupełną rację, a ja jestem głupi, że cię nie słuchałem. Kocham cię i nie chcę żyć bez ciebie.
- Też cię kocham – odpowiedziała Miśka momentalnie zapominając o tym, że jeszcze pięć minut temu była wściekła na chłopaka. Wojtek zrobił jeszcze kilka kroków w jej stronę, objął ją ramionami i pocałował.

I faktycznie następnego dnia rano w samochodzie Michaliny wylądowały walizki Wojtka i pożegnawszy się z rodzicami, wyruszyli. Dziewczyna była podekscytowana i nie mogła się nacieszyć nowym życiem. Nigdy wcześniej nie mieszkała bez rodziców dłużej, niż dwa tygodnie na wakacjach, a teraz rozpoczynała dorosłe, samodzielne życie. W dodatku miała swojego ukochanego u boku.
Sielanka jednak nie trwała zbyt długo, bo już po kilku tygodniach mieszkania razem, para zaczęła się kłócić dosłownie o wszystko. Wojtek nie mógł (a może nie chciał) znaleźć pracy. Miśka pilnowała, żeby wysyłał przynajmniej kilka CV dziennie i nawet dostawał odpowiedzi i zaproszenia na rozmowy kwalifikacyjne, ale za każdym razem wychodziło z tego fiasko. Michalina zaczynała nawet wątpić w to, czy Wojtek faktycznie pojawia się na tych rozmowach, czy po prostu wchodzi z domu i włóczy się przez kilka godzin po okolicy. Chłopak nie miał żadnego źródła dochodu, bo jego rodzice nie byli w stanie pomagać mu finansowo, więc za wszystko musiała płacić Miśka, która dostawała drobne przelewy od mamy i dorabiała w sklepie wielobranżowym. Zaczynała być tym sfrustrowana, ale nie traciła nadziei w to, że Wojtek znajdzie jakieś zajęcie.
- Spokojnie, mała, będę próbował do skutku – zapewniał ją.
Jednak pracy jak nie było, tak nie było, więc Wojtek siedział przez całe dnie i grał na komputerze. Doszło nawet do tego, że kiedy odwiedzali ich znajomi, chłopak siadał w kącie z laptopem i nie rozmawiał z nikim.
Nagle zaczęło mu też przeszkadzać to, że Michalina paliła papierosy. Sam palił, ale kiedy dziewczyna chciała się do niego przytulić po tym, jak wróciła z papierosa, odsuwał ją od siebie mamrocząc coś o tym, że śmierdzi jak popielniczka.
Kłócili się o pracę, o papierosy, o bałagan w mieszkaniu… Nic nie było takie, jak Michalina sobie wymarzyła i nie rozumiała co poszło nie tak. Zawsze byli z Wojtkiem taką dobraną parą, zgadzali się we wszystkim, a teraz nie rozmawiali ze sobą nie podnosząc głosu. Doszło nawet do tego, że dziewczyna wychodziła rano z domu, przesiadywała cały dzień u Zuzi, która tak samo jaka oni wybrała Trójmiasto jako miejsce swoich studiów, i wracała do domu wieczorem, kiedy Wojtek już spał. Kładła się wtedy na drugim końcu łóżka i bez słowa zasypiała, żeby następnego dnia zrobić to samo.
To, jak wyglądało teraz ich wspólne życie było dalekie od ideału, który Michalina sobie wymarzyła. Nie było z nią jej kochanego chłopaka, tylko leniwa ciepła klucha, którą trzeba było utrzymywać.

Pewnego dnia pokłócili się tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Nie poszło o nic nadzwyczajnego:  Miśka poprosiła Wojtka, żeby umył naczynia, kiedy ta będzie w pracy, a on tego nie zrobił. Już wiele razy sprzeczali się o takie prozaiczne rzeczy, jednak tym razem było inaczej. Było koło dwudziestej trzeciej, kiedy Miśka wykrzykiwała właśnie chłopakowi wszystko, co jej w nim przeszkadza, kiedy od podniósł na nią rękę i uderzył ją otwartą dłonią w prawy policzek.
Dziewczyna znieruchomiała. Cios nie był silny, ale sam fakt, że Wojtek ją uderzył wprawił ją w osłupienie. Ten też zamilkł. Michalina dotknęła policzka dłonią i poczuła dziwne ciepło. Skóra delikatnie ją szczypała, ale w sumie nie czuła bólu.
- Myślę, że powinieneś się wyprowadzić – powiedziała po chwili milczenia. Spojrzała na niego wyczekująco.
- Boże, przepraszam – odpowiedział po kilku kolejnych sekundach, jakby dopiero do niego dotarło, co zrobił. Opuścił dłoń, którą przez cały ten czas trzymał w powietrzu.
- Myślę, że powinieneś się wyprowadzić – powtórzyła dziewczyna beznamiętnie.
Chłopak pochwycił plecak, wrzucił do niego kilka najważniejszych dla siebie rzeczy i udał się do wyjścia. Złapał jeszcze klucze do mieszkania, które wisiały na haczyku koło drzwi, ale Michalina szybko mu je odebrała.
Wyszedł.
Do dziewczyny jeszcze przez chwilę nie docierało co się właśnie stało, ale kiedy zrozumiała, łzy popłynęły po jej policzku. Jak tu nie płakać, kiedy ktoś, kogo kochasz podnosi na ciebie rękę? Miała świadomość tego, że nie działo się między nimi dobrze przez ostatnie kilka tygodni, ale nie miała pojęcia, że Wojtek jest zdolny do czegoś podobnego. Zawsze był wobec niej taki szarmancki; prawdziwy dżentelmen. Wciąż czuła ciepło na policzku, na którym wylądowała otwarta dłoń jej (byłego) chłopaka. Skóra pulsowała i cios nie dawał o sobie zapomnieć.
Nie minęło dziesięć minut, jak telefon Michaliny się odezwał. „Wojtek <3” – mówił wyświetlacz. Odrzuciła połączenie. Momentalnie telefon zadzwonił jeszcze raz. Tym razem wyłączyła dźwięk i odłożyła urządzenie ekranem w dół. Walczyła ze sobą, żeby nie odebrać komórki. Nie przestała przecież kochać Wojtka, mimo tego, co się stało nadal był dla niej kimś wyjątkowym i coś w niej mówiło jej, że powinna mu wybaczyć, że on nie zrobi tego więcej, że będzie dla niej dobry, znajdzie pracę, przestaną się kłócić i wszystko wróci do normy. Jednak jej duma nie pozwalała jej na to.
 Rozległ się dźwięk domofonu.  Wiedziała, że to on, więc nie podniosła się z łóżka. Domofon zadzwonił jeszcze kilka razy, po czym zamilkł.
Już po wszystkim, pomyślała Miśka. Przetrwałaś.
Przez uchylone okno usłyszała warkot odpalanego silnika. Podskoczyła.
- Boże, moje auto – powiedziała do siebie i szybko podniosła się z łóżka. Dojrzała, że na haczyku przy drzwiach brakuje kluczyków do jej samochodu, który stał zaparkowany pod blokiem.
Podbiegła do okna, z którego widać było parking i ulicę. Jej auto faktycznie odjeżdżało właśnie spod bloku.
- Ja pierdolę – zaklęła, kiedy dotarło do niej co się wydarzyło. Została okradziona przez własnego chłopaka.
Samochód na szczęście został odstawiony cały i bez ani jednej rysy pod jej dom rodzinny. Wojtek użył go tylko po to, żeby szybko wydostać się z Gdańska. Rodzice Michaliny byli w szoku, gdy zobaczyli czerwonego Seata córki pod swoim domem, a zdziwienie tylko się pogłębiło, kiedy znaleźli kluczyki w skrzynce na listy.

Wszystko skończyło się relatywnie dobrze, ale trauma pozostała. Nawet po dwóch latach od rozstania z Wojtkiem, Michalina miała w sobie coś, co powstrzymywało ją przed nawiązywaniem jakieś głębszych więzi z facetami. Uznała też, że nie ma powodu, dla którego miałaby wiązać się z kimkolwiek dla dłużej. W końcu za studiach jest się tylko raz i nie powinna marnować tego czasu na facetów.
Dlatego też ucieszyła się z tego, że Michał niczego od niej nie oczekuje i mogą dalej pozostać na stopie koleżeńskiej. Sama też nie poruszała tego tematu, bo doszła do wniosku, że nie ma co wywoływać wilka z lasu. Robiła już po pijaku głupie rzeczy, zwykle nie wspominała o nich na trzeźwo, więc i tym razem postanowiła, że tak będzie.

Wszystko wróciło do normy, zupełnie, jakby nic się nie wydarzyło. 

Komentarze

  1. Hej!
    Chcesz poćwiczyć swoje pisarskie umiejętności i przy okazji wygrać książki, upominki, reklamę bloga i grafikę? Tak? W takim razie zapraszam Cię serdecznie do konkursu literackiego „Już nie zapomnisz mnie” – www.przedwojenny-konkurs.blogspot.com Wystarczy napisać opowiadanie o dowolnej tematyce do 5 stron i… co dalej? Dowiedz się szczegółów, czytając regulamin na blogu. Pozdrawiam ciepło!

    Ps. Przepraszam za spam, ale wiadomo, jak trudno jest się zareklamować. A może akurat Cię zainteresuje konkurs?
    Ps. 2. Mimo że konkurs trwa jeszcze do 31 lipca, można śmiało napisać krótkie opowiadanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z reguły czytam trochę inne opowiadania/blogi ale to przypadło mi do gustu :) Jestem ciekawa co będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz